Miesiąc po podpisaniu umowy na modernizację budynku tzw. Lagerhausu, na placu budowy wizytę złożyły dyrektor Muzeum Pamięci Mieszkańców Ziemi Oświęcimskiej Dorota Mleczko wraz z członkinią zarządu powiatu oświęcimskiego Teresą Jankowską.
Po obiekcie oprowadzał je kierownik robót Mateusz Kutaś. Poinformował jednocześnie o przebiegu prac już wykonanych i tych, zaplanowanych na najbliższe dni.
Na wszystkich kondygnacjach trwają obecnie zaawansowane prace porządkowo-przygotowawcze przed dalszymi robotami budowlanymi. Przed wejściem rośnie góra gruzu wywiezionego z wnętrza obiektu. Najbardziej zwraca uwagę brak dachu, który tymczasowo został rozebrany. Poukładane równo na placu dachówki czekają na ponowne położenie.
Za adaptację budynku na potrzeby Muzeum Pamięci Mieszkańców Ziemi Oświęcimskiej odpowiada oświęcimska firma Arco System sp. z o.o. Obiekt znajduje się przy ulicy św. Maksymiliana Kolbego 2A w Oświęcimiu. Planowane rozpoczęcie działalności Muzeum Pamięci w nowym miejscu to początek 2022 roku.
Muzeum Pamięci
„Emigrant” trafnie się wypowiedział, jeśli Muzeum Mieszkańców Ziemi Oświęcimskiej,
będzie pod względem ekspozycji zrobione na wzór Muzeum Powstania Warszawskiego, to może go
odwiedzać bardzo wiele osób.
Dużo będzie zależeć od poziomu ekspozycji i kompetencji osób zatrudnionych w tej placówce.
Jeśli punktem odniesienia będzie Muzeum Powstania Warszawskiego (multimedialne, zrozumiałe dla odbiorcy zagranicznego) to będę spokojny o przyszłość tej placówki.
Jeśli ma to być coś na kształt muzeum na Zamku w Osw to lepiej pieniądze wydać na coś innego.
Naprzeciwko powstajacego Muzeum o mieszkańcach Ziemi Oświęcimskiej funkcjonuje już Centrum Nauczania o Auschwitz i Holocauscie, które zapewne przyczyni się do tego, że to Muzeum będzie odwiedzane.
Ekspozycja bardzo pożądana. Jednak sensowna byłaby na wejściu do obozu lub w miejscu bezpośrednio przyległym do głównego „szlaku” turystycznego. Wiem, że aktualnie nierealne. Pożądana wiedza w pigułce na powierzchni jednego czy dwóch pawilonów. Jest wiele ekspozycji o lokalnym znaczeniu i nawet w lepszych lokalizacjach w których osoba przyklejona na wejściu do krzesełka doznaje szoku na widok zwiedzającego. Lokalizacja właściwie na uboczu i wobec i tak długiego zazwyczaj zwiedzania obcych nie przyciągnie. Zwiedzą miejscowi, którzy i tak znają dobrze temat, jacyś oficjele przejdą środkiem alejki, no i czasami miejscowe wycieczki szkolne.
Wybacz, ale Twój przykład z Nigeryjczykami jest całkiem do bani. Sam chyba w to nie wierzysz.
W Europie – traktujmy ją jako punkt odniesienia – kraj dziś znaczy tyle, co jego potencjał ludnościowy i gospodarczy. Tak, Polacy chcą się bogacić, mieć coraz lepsze samochody, mieszkać w większych, lepiej wyposażonych domach, jeździć na wakacje nie tylko do cioci na wieś. Jak wzrost ów utrzymać, to już inna sprawa.
Owszem, poza dobrami materialnymi społeczeństwo potrzebuje też swego rodzaju zwornika, poczucia przynależności do wspólnoty, świadomości jednej kultury i historii. Wolałbym, żeby to ostatnie było oparte o emocje pozytywne.
Natomiast u nas mamy ostatnio do czynienia niestety z czymś dokładnie przeciwnym, czyli samoidentyfikacją w oparciu o krzywdy doznane 75 lat temu. Tak jakby czas zatrzymał się w 1945 i od tej pory nic się nie zmieniło. A w rzeczywistości zmieniło się prawie wszystko.
Paranoicznie mamy się cieszyć, że „6 milionów Polaków zostało zamordowanych” co stanowi „procentowo znacznie więcej niż ofiar” u innych naszych sąsiadów. Odnoszę wrażenie, że obecna władza chciałaby, aby tych ofiar było jeszcze więcej, np. 12 milionów, a wtedy mielibyśmy powód do dumy dwa razy większy. Moim zdaniem to czyste wariactwo.
@emigrant
Aleś ty chłopie niedowartościowany…
@sceptyk
„jesteśmy zbyt małym narodem, żeby cokolwiek w Europie znaczyć” – nic bardziej błędnego.
Trzeba odróżniać liczność od wielkości.
Nigeryjczycy są narodem licznym (200 milionów) ale raczej nie nazwalibyśmy go wielkim.
Żydzi są narodem nielicznym ale bez wątpienia wielkim.
Analogicznie Brytyjczycy w momencie podbijania Indii czy uzyskiwania ogromnych wpływów w Chinach po wojnach opiumowych byli narodem dziesiątki razy mniej licznym niż narody, nad którymi uzyskiwali kontrolę. Oczywiście na ich korzyść przemawiała przewaga wojskowa i technologiczna ale przede wszystkim mieli poczucie własnej misji cywilizacyjnej. Z narodami jest trochę jak z pojedynczymi ludźmi, tzn. stają się tym za kogo się uważają. Jeśli uważasz się za szaraka to nawet jeśli nim nie jesteś to na pewno się nim staniesz.
Na koniec dwie zabawne obserwacje:
1. Gdy jeszcze w miarę często bywałem w Oświęcimiu to zawsze rzucała mi się w oczy reklama magazynu z blachami przy wjeździe do miasta. Dużymi literami było wybite, że są to blachy NIEMIECKIE. To dużo mówi o naszym poczuciu własnej wartości.
2. Znajomym w Szwajcarii (czyli kraju, w którym są 4 języki urzędowe) opowiadałem, że inni moi znajomi (w Polsce) mówią do dzieci po angielsku. Musiałem Szwajcarów dłuższą chwilę przekonywać, że nie żartuję, bo dla nich było rzeczą kompletnie niezrozumiałą jak można mieć tak luźne podejście do własnej tożsamości i kształtowania tożsamości dzieci (kluczową składową jest tu język). Szwajcarzy broń Boże nie są przeciwko językom obcym – zwykle władają kilkoma. Niemniej język ojczysty, np. to, że są Szwajcarami francuskojęzycznymi, jest dla nich podstawową składową tożsamości. Polacy są w tej materii strasznie skundleni.
@emigrant – nie sięgam tak daleko, bo to temat na poważniejszą dyskusję. Ale w skrócie: jesteśmy zbyt małym narodem, żeby cokolwiek w Europie znaczyć i zbyt dużym, żeby się z tym móc łatwo pogodzić. Kurczę. Czechom na przykład jest łatwiej: maja Złotą Uliczkę, piwo, Szwejka, Bedżicha Śmietanę i hokej, a wszystko inne mają głęboko w d – będzie co będzie, niezależnie od tego, czy się zechcą nadymać, czy nie. Do historii sprzed 75 lat raczej nie wracają – bo i po co. Zresztą nawet kraje europejskie o imperialnej przeszłości znaczą coraz mniej. Nachodzi era Chin i Indii, których obywatele w ogóle nie wiedzą gdzie leży Polska i po czyjej stronie walczyła w czasie II wojny. Kompletnie im to zwisa.
Niemcy to, Włosi tamto, a Żydzi jeszcze coś innego (nota bene to oni przodują w nagrodach Nobla).
A my co ? No chciałoby się powiedzieć, że gó…
A dlaczego gó… ?
Ano dlatego, że od schyłku epoki jagiellońskiej nie potrafiliśmy zdefiniować naszego interesu narodowego. Zamiast tego dominował interes 5% obywateli kosztem wyzysku pozostałych 95% (przy ambiwalentnej roli mniejszości)- pańszczyznę w Polsce znieśli dopiero zaborcy – najpóźniej w Europie !
Potem przyszły (zasłużenie !) zabory kiedy Europa odjechała nam cywilizacyjnie. Potem przyszła II RP – kraj odbudowywany z mozołem ale nie oszukujmy się, również w znacznym stopniu feudalny. Potem II WŚ. Potem komuna. Bez tego nie da się zrozumieć czym Polska jest współcześnie. Co więcej, to wszystko skutecznie oduczyło nas myślenia o Polsce w kategoriach sprawczych. Wdrukowało nam się w mózgi, że wiecznie od kogoś zależymy.
No i niestety tego interesu narodowego nie potrafimy zdefiniować nadal a wszelkie próby czynione w kierunku choćby uporządkowania pojęć z tym związanych są z miejsca wrzucane do worka z napisem nacjonalizm.
@emigrant – ze mnie niespotykanie spokojny człowiek. Nie, nie wysyłałem dzieci do szkół w USA (chociaż mogę sobie to wyobrazić, ojcowie założyciele, ble, ble i ten ich napuszony bulszit) ani w Singapurze, ale czy cały ten wiek wzmożenia nacjonalistycznego niczego nas nie nauczył? Dzięki nacjonalizmom w Europie mieliśmy dwie wojny światowe i paręnaście mniejszych, lokalnych. Poza tym: nie widzę przeciwskazań, aby uczyć dzieci i chwalić się swoimi osiągnięciami: Anglicy wynaleźli maszynę parową, penicylinę, kolej i rewolucje przemysłową, Francuzi pasteryzację i nowoczesną chemię, Włosi – operę i woltomierz, Niemcy – uff, Niemcy mieli chyba z pięćdziesięciu laureatów nagrody nobla w naukach ścisłych. A my? Wyskakujemy ze stosami trupów jako przedmiotem dumy narodowej. To nie jest normalne. To trzeba leczyć.
@sceptyk
Widzę, że jesteś w stanie sporego wzmożenia emocjonalnego, więc nawet nie podejmuję dyskusji. Daj znać jak się uspokoisz.
Nadmienię tylko (dla reszty z Państwa), że moje dzieci chodziły do szkół w kilku krajach i z tego co pamiętam ujęcie historii w żadnym z nich nie różniło się znacząco od tego w Polsce. A jeśli już, to było tylko bardziej etnocentryczne. Najbardziej to pamiętam z USA (tam amerykanocentryzm był wręcz groteskowy – syn kiedyś przyszedł ubawiony ze szkoły bo nauczycielka przekonywała na lekcji, że najlepsza woda w kranach jest w… USA), choć nawet w kosmopolitycznym Singapurze, w którym mój syn chodził do szkoły przez rok, w podręczniku historii widać było, że to kraj, który ma rany pokolonialne (choć brytyjski okres kolonialny był tam nieskończenie bardziej łagodny niż cokolwiek z czym mieli do czynienia Polacy).
Podsumowując, można się oburzać, można przyjmować internacjonalistyczne pozy ale nie zmieni to faktu, że historia Polski (jak każdego innego kraju) jest nierozerwalnie związana z polskim patrzeniem na świat i polskim interesem.
Niemcy mieli u siebie faszyzm,a my ich naśladujemy i mamy u siebie kundlizm.
Zespół Antykwariat z Białej Podlaskiej. Wokal perkusisty z wąsem – powala!
@anonim – nie kpię z nauczycieli, tylko z urzędników MEN i kuratorów, którzy takie propagandowe durnoty wymyślają. Nauczyciele nie mają wyjścia i wykonują otrzymane od władzy polecenia. Choć wielu ma już serdecznie dosyć stosów polskich trupów wyłaniających się pięknie z mroków naszej historii.
Dochodzi do tego takie ujęcie dziejów Polski, w której społeczeństwo nachalnie uczy się nacjonalizmu i nienawiści do „obcych”, czyli praktycznie wszystkich, którzy występują zawsze jako ci, którzy mas mordowali, zdradzali i rabowali. Po kolei: Niemców mamy nienawidzić za – wiadomo, Rosjan – za całokształt, Ukraińców za Wołyń, Litwinów że chcieli Wilna, Austriaków za poddanie się bez walki, a potem kolaborację, Czechów za Zaolzie, Francuzów i Anglików – że zdradzili w 1939, Amerykanów – że zdradzili w Jałcie, Szwedów – za robienie interesu z Hitlerem, Szwajcarów – też. Oczywiście Żydów za zdradę, komunizm i niewdzięczność, bo przecież żeśmy im tak bardzo pomagali. Jest tez lekceważenie: Holendrów – że się tak słabo bronili, Belgów – to samo, Włochów za ogólne tchórzostwo, itd. Właściwie nie dostaje się tylko Węgrom i Finom, chociaż walczyli po stronie Niemiec. Jak widać logicznie rzecz biorąc, skoro wszyscy nas nienawidzą, bohaterskim Polakom nie pozostaje nic innego, jak tylko wyprowadzić się na Księżyc.
Proszę nie kpić sobie z prac edukacyjnych nauczycieli
w zakresie znajomości historii.
Tyle że już tej listy nie ma kto poprowadzic. Niech sobie jeszcze troche dobre pany pohasaja. Taczki już czekają gotowe. Cierpliwości…
@pomysł – proponuję jeszcze konkurs na martyrologiczną piosenkę. Pierwsze miejsce na liście trujki gwarantowane.
Oczywiście można robić takie konkursy. Jak się nauczycieli zmusi, to oni z kolei zmuszą dzieci. I dzieci poinstruowane przez rodziców narysują pod oczekiwania tak: dymy z kominów, baraki, drut kolczasty itd., a przede wszystkim dużo, dużo biało-czerwonych flag. A nad tym wszystkim Matka Boska w Niebie. Narysują, ponieważ za taki obrazek będzie można dostać ekstra piątkę.
Społeczny Komitet 14 czerwca z okazji 80. rocznicy I Transportu Polaków do KL Auschwitz zorganizował konkurs plastyczny na projekt kartki pocztowej. Efekty konkursu przerosły oczekiwania organizatorów. A może zorganizować taki konkurs na temat „Sprawiedliwy spod Auschwitz” – pomysł do wykorzystania.
Też moim zdaniem bomba. Tylko że z opóźnionym zapłonem.
@Eugeniusz
„Jeśli tworzy się muzeum tylko dla stworzenia nowych miejsc pracy, to ok, tyle że z ekonomią nie ma to nic wspólnego.” – chyba truizmem jest stwierdzenie, że z ekonomią Oświęcimia ma to bardzo dużo wspólnego.
I nie byłbym taki sceptyczny jeśli chodzi o funkcjonowanie tego muzeum. Jeśli odpowiednio doinwestuje się ekspozycję i zatrudni do tego odpowiednich ludzi to może być OK.
Zresztą, mój Boże, promowanie tego muzeum jest w najlepszym interesie Oświęcimian, bo będzie ono ukazywało nasze miasto pod nieco innym kątem niż Auschwitz (w tym względzie świetnie się będzie dopełniać z Muzeum Żydowskim). Moim zdaniem pomysł bomba. Choć oczywiście jak zawsze jest niepewność co do realizacji.
Oświęcimer pisze, żeby nie zadawać zbędnych głupich pytań, tylko brać, brać kasę od rządu, w zamian za miejsca pracy. Może ma rację.
Przypomina mi to projekt przekopu przez Mierzeję Wiślaną, który ma kosztować już ponad 2 miliardy złotych i jest kompletnie bezsensowny. Cieszą się oczywiście firmy i ich robotnicy którzy maja pracę. Tylko że naiwnie wydawało mi się, że rządzący powinni kierować się w swoich decyzjach rozumem i rachunkiem ekonomicznym. Za takie inwestycje w ostatecznym rozrachunku wszyscy potem płacimy.
Inn przykład: na kwarantannie oglądałem z nudów filmiki przejazdów pociągów na różnych trasach, w tym pomiędzy Bielskiem przez Kęty, a Wadowicami Pociąg wlókł się niemiłosiernie jakieś 10 km/godz, koła potwornie zgrzytały na krzywym torowisku, na stacjach nikt nie wsiadał i nikt nie wysiadał. Logika podpowiada: linię należy zlikwidować (skoro nikt nią nie jeździ) albo tory wyremontować, żeby pociągi jeździły 5x szybciej i stanowiły konkurencję dla busów. Tymczasem pociągi widma ciągle jeżdżą generując tylko koszty. Dlaczego? Widocznie władze boją się, że gdy zamkną połączenia podniesie się krzyk i stracą 1% głosów na południowym Podbeskidziu. Więc dotują i dotują, a pociągu puste jeżdżą i jeżdżą. Widocznie Oświęcimer ma rację.
Panie Eugeniuszu, zapewne w swoim długim życiu nie ominął Pan przynależności do PZPR. Pożyjemy, zobaczymy, czy Pana mądrości się sprawdzą.
@oświęcimer
Jeśli tworzy się muzeum tylko dla stworzenia nowych miejsc pracy, to ok, tyle że z ekonomią nie ma to nic wspólnego. Przecież plajta tego przedsięwzięcia jest oczywista. Coś jak „Most Duchów” wg Chwieruta, czy też „Kopiec Pamięci” wg Marszałka. Miało być, a nie ma.
Eugeniusz, dziękuję za twój wkład do dyskusji ale zauważ, że twój pogląd nie jest jedyny i chyba nie jest dominujący. Drugie zdanie powinno zatem brzmieć „Nie wiem co to muzeum ma upamiętniać.” Wielu ludzi nie podziela twoich wątpliwości w tym zakresie.
Zresztą tak jak już to pisano pod innym artykułem na ten temat – w mieście, które tak cierpi na niedobór miejsc pracy, każde miejsce pracy z pieniędzy budżetowych jest na wagę złota. Uwierz mi – Warszawa albo Kraków wzięłyby to muzeum (podobnie jak każde inne) – bez szemrania.
To naprawdę głupio wydane pieniądze. Nie wiadomo co to muzeum ma upamiętniać. Mając największe muzeum na świecie, niepotrzebnie tworzymy jakieś potworki, których i tak nikt nie odwiedzi. Ktoś tam z Przełęczy Południowej wyjdzie na Lhotse, ale większość skręci na Everest. Wybaczcie za górskie porównanie starego alpinisty, ale w tym przypadku wydaje się adekwatne.