Dyrektor Muzeum Auschwitz dr Piotr M. A. Cywiński został pierwszym laureatem Maximilian-Kolbe-Werk-Preis, nagrody ustanowionej z okazji 50-lecia tej organizacji. Wyróżnienie wręczono 19 października w Berlinie na gali związanej z jubileuszem MKW.
Laudację wygłosił emerytowany arcybiskup Bambergu Ludwig Schick. – Myślenie o Auschwitz wymaga myślenia o indywidualnych losach, o poszczególnych biografiach. A to, jak je zaprezentować, jest bardzo bliskie sercu dr. Cywińskiego. Zarządzając Miejscem Pamięci, wykazuje zainteresowanie indywidualnymi osobami, ludźmi. Wynika to z jego książki „Auschwitz. Monografia człowieka”, opublikowanej po polsku i angielsku. Wkrótce zostanie ona opublikowana w języku niemieckim – powiedział.
– Ta książka powinna się stać klasyką literatury o Auschwitz. Dyrektor Cywiński zmaga się w niej z doświadczeniami ludzi, którzy przeszli przez Auschwitz. Pokazuje wrażliwą ludzką godność, zdewastowaną twarz ludzkiego człowieczeństwa, ale również wspaniałość i zdolność do pozostania człowiekiem. Przez lata, przez dekady radzenia sobie z historią ludzkości, w szczególności historią ubiegłego stulecia, to jest jego pogląd na ludzi – podkreślił arcybiskup Schick.
Odbierając wyróżnienie, dr Piotr Cywiński powiedział, iż „czasy się zmieniają, pokolenia się zmieniają, nasz świat się zmienia tak szybko. Jednak mamy nasze wartości pojednania, tradycje tego, jak służyć, jak pomagać, jak mieć nadzieję, jak ufać, jak być głosem mówiącym o tym w naszych społeczeństwach, w tych szczególnych czasach. Te wartości nie przeminą, pomimo zmian generacyjnych. One przetrwają”.
– Jeżeli dzisiaj mówimy, że dużo zostało zrobione, mogę zapewnić, że w tym zmieniającym się świecie pełnym wyzwań do zrobienia jest jeszcze więcej. W perspektywie tych wielu trudnych zadań na przyszłość, jeżeli mogę w jakikolwiek sposób pomóc i służyć, jestem na to gotowy – podkreślił Piotr Cywiński.
Przed wręczeniem nagrody odbyły się dwie dyskusje panelowe: „Jak kontynuować dzieło pojednania w Europie? Szczególna odpowiedzialność religii” oraz „50 lat pracy Dzieła Maksymiliana Kolbego – co osiągnęliśmy”. W tej ostatniej wziął udział m.in. Ocalały z niemieckiego nazistowskiego obozu Auschwitz dr Leon Weintraub.
– Praca nad pamięcią, tak aby nie zapomnieć o tym co się stało, jest tym wyjątkowym doświadczeniem, tak aby to się nigdy nie powtórzyło w historii świata. To, co się stało, nie może zostać zapomniane. Oznaczałoby to ponowne zabicie ofiar – podkreślił Leon Weintraub.
Przesłanie do zebranych skierował również prezydent Niemiec dr Frank-Walter Steinmeier: „Chciałbym podziękować wszystkim wolontariuszom Maximilian Kolbe Werk. Wszyscy reprezentujecie aktywną działalność charytatywną, często inspirowaną wiarą katolicką. Wszyscy żyjecie w zgodzie z pierwszym artykułem naszej konstytucji, który nakłada na nas obowiązek poszanowania i ochrony godności każdej jednostki”.
„Nie pozwolimy w naszym kraju zapomnieć o czymś, o czym zapomnieć nie można. Nie tolerujemy antysemityzmu i nie tolerujemy rasizmu. Nie tolerujemy mizantropii w żadnej formie i będziemy pracować razem, aby być pewnym, że tak pozostanie w przyszłości” – podkreślił prezydent Steinmeier.
Stowarzyszenie Maximilian-Kolbe-Werk od 1973 roku pomaga żyjącym w Polsce i innych krajach Europy Środkowej i Wschodniej Ocalałym z niemieckich obozów koncentracyjnych i gett.
MKW zapewnia pomoc finansową, wspomaga leczenie, a także organizuje pobyty sanatoryjne i wypoczynkowe dla Ocalałych. Jedną z form działalności są także projekty prowadzone ze świadkami historii, podczas których Ocalali opowiadają młodym ludziom o swoich obozowych doświadczeniach.
Od 2010 r. Stowarzyszenie organizuje także międzynarodowe spotkania, w których biorą udział ocalali, a także młodzi dziennikarze z Niemiec, Polski i wielu innych krajów europejskich.
Auschwitz.org
OK, a więc spisek. Jeszcze jedna rzecz: gdzie rząd niemiecki trzyma te zagrabione w Polsce dzieła sztuki, w piwnicy pod Reichstagiem? I nie chce je oddać? Jeśli tak, to rzeczywiście draństwo.
Niestety na glupote nie wynaleziono lekarstwa. Szacunek dla Leszka, ze chce mu sie wielokrotnie tlumaczyc prosta sprawe.
Czyli MKW też jest w spisku, tak? Jeżu.
Wraca człowiek z udanej sobotniej imprezy, a tu tyle „nienawiści” w komentarzach … .
Pamięć o zbrodniach, to przede wszystkim pamięć o ofiarach i katach. Obóz koncentracyjny Auschwitz-Birkenau nie mordował. Mordowali Niemcy, którzy go utworzyli i zamienili w machinę do eksploatacji i mordowania ludności podbitych krajów, w tym głównie europejskich Żydów i Polaków. Pomijanie sprawców jest formą niepamięci. Jeśli ktoś mieni się Strażnikiem Miejsca Pamięci to powinien się temu przeciwstawiać. Zawsze, jeśli z powagą traktuje słowa Pana dr Leona Wientrauba o „ponownym zabiciu ofiar”. W przeciwnym wypadku możemy mówić o hipokryzji i cynicznym instrumentalizowaniu ofiar, dla realizowania takich czy innych celów.
„Wydawałoby się, że” fragment „Każdy ODRUCH SERCA (wyróżniłem nie bez potrzeby) i szlachetny gest pomocy innym należy docenić. Jedna z wolontariuszek MKW” wskazuje na mój pozytywny stosunek do Stowarzyszenia. Okazuje się jednak, że człowiek wymaga od innych zbyt wiele … .
Szlachetna i dobroczynna działalność takich czy innych niemieckich organizacji nie zmienia faktu, że państwo niemieckie jest współodpowiedzialne za to, że Polacy (i nie tylko), byli więźniowie niemieckich obozów żyli w trudnych warunkach. Co więcej, niektórzy, jak Pan Karol Tendera, ponownie musieli zmagać się z niemiecką „praworządnością”, walcząc przez lata z kłamstwem o nieniemieckich obozach. Jeśli niemieckie organizacje pomocowe nie działały aktywnie na rzecz zobowiązania Niemiec do wypłaty odszkodowań Polsce i Polakom (Grekom, innym), to mogą być traktowane obiektywnie (niezależnie od szlachetności motywów i skali uczynionego dobra) jako element niemieckiej „soft power”, wzmacniający wspominany już mit o „modelowym rozliczeniu się” przez Niemcy za zbrodnie z okresu II WW. Nie bez powodu Fundacja Polsko-Niemieckie Pojednanie nie wypłacała odszkodowań, lecz także udzielała „pomocy humanitarnej”.
Ich działalność to wygodne alibi dla Niemiec, które cynicznie mogą powoływać się na tego typu przedsięwzięcia, odrzucając równocześnie polskie żądania zwrotu zagrabionych dóbr kultury i wypłacenia odszkodowań.
Równie cynicznie można powiedzieć, że Niemcy wiedzą o czym powinni pamiętać, by móc zapomnieć i o popełnionych zbrodniach i o potrzebie zadośćuczynienia za nie.
Wydawałoby się, że akurat ta organizacja zasługuje na przynajmniej odrobinę uznania z twojej strony. Ale nie, Leszek w tej swojej nienawiści do wszystkiego co żyje i rusza się po drugiej stronie Odry, nie odpuszcza. No to Leszku wypadałoby wiedzieć albo doczytać, że MKW to niemieccy chrześcijanie, którzy dowiedziawszy się (jeszcze za czasów głębokiej komuny) w jakich warunkach żyją ex polscy więźniowie obozów koncentracyjnych, zaczęli z własnej inicjatywy zbierać pieniądze i fundować tym dawnym więźniom w trudnej sytuacji materialnej zapomogi, wyjazdy do sanatoriów, na leczenie, na lekarstwa, sprzęt dla inwalidów, itp. Sami, z odruchu serca.
No ale w ciasnym, zapiekłym światku Leszka coś takiego jak MKW nie istnieje. A jeśli nawet, to ci Niemcy muszą mieć w tym co robią jakich chytry plan. Żeby Polaków zniewolić, prawda?
Ale co Ci się nie podoba w zdaniu: „Może zacząć od zwrócenia uwagi Stowarzyszeniu, by wykazało się większą troską o pamięć. Na stronie MKW znajdziemy opis „Polen-Reise”. Przeczytamy tam, że uczestnicy wyjazdu byli min. w … „byłym obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu”?
To jak powinno być, w Zatorze? Gdyby napisali, że tylko w Auschwitz-Birkenau, to obraziłbyś się, że „Niemcy nie znają polskich nazw i wydaje im się, że Oświęcim nadal należy do Reichu”. Skandal, hańba, itp.
mowa, mowa mowa – a gdzie o odpowiedzialności?
„Praca nad pamięcią, tak aby nie zapomnieć o tym co się stało, jest tym wyjątkowym doświadczeniem, tak aby to się nigdy nie powtórzyło w historii świata. To, co się stało, nie może zostać zapomniane. Oznaczałoby to ponowne zabicie ofiar – podkreślił Leon Weintraub.”
Pan Dyrektor Piotr Cywiński zadeklarował gotowość pomocy. Może zacząć od zwrócenia uwagi Stowarzyszeniu, by wykazało się większą troską o pamięć. Na stronie MKW znajdziemy opis „Polen-Reise”. Przeczytamy tam, że uczestnicy wyjazdu byli min. w … „byłym obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu”.
Wielu Autorów nie widzi nic zdrożnego w tym, by opisując Zagładę, zamiast żydowskich ofiar wspominać tylko Polaków (wszak ofiarami byli i polscy Żydzi) … . Upsss! Pomyłka. Takie działanie zapewne natrafiłoby na silny sprzeciw pod zarzutem (zasadnym) braku precyzji w opisie wydarzeń z przeszłości. Powinno być: nie widzi nic zdrożnego w tym, by zamiast o niemieckich sprawcach pisać o „nazistach” lub by sprawców pomijać. Wystarczy stwierdzić, że „ofiary zostały zamordowane” i dodać, że „w obozie Auschwitz w Polsce” – czytelnik powinien się domyślić kto zabił.
Dużo pracy przed Panem Dyrektorem oraz PMA-B w przeciwstawianiu się tej niepamięci. Bo chyba nie jest tak, że to Autor komentowanego materiału niepotrzebnie epatuje czytelników sformułowaniem „niemiecki nazistowski” (drugi wyraz to już fałsz historyczny), a racja jest po stronie tych, którzy skrzętnie pomijają zwłaszcza ten pierwszy przymiotnik.
Każdy odruch serca i szlachetny gest pomocy innym należy docenić. Jedna z wolontariuszek MKW uświadomiła sobie, że dla niektórych osób (byłych więźniów niemieckich obozów), którym organizowała wyjazdy na wakacje, były to ich pierwsze wczasy. Ich oprawcom zapewne łatwiej było udać się na wypoczynek, np. na wyspę Sylt, by w miłym otoczeniu i „dobrym” towarzystwie wspominać swoje wojenne dokonania. Na czym opieram to przypuszczenie? Na danych liczbowych, chyba już przytaczanych na tym portalu (repetitio est …), a pochodzących z pracy Pani Magdaleny Bainczyk.
Państwo niemieckie (przed połączeniem RFN) wypłaciło Polakom, ofiarom niemieckich zbrodni 1 miliard 421 milionów Euro. Wypłaty dokonywane przez Fundację Polsko-Niemieckie Pojednanie traktowane były nie jako „odszkodowanie” lecz jako „pomoc humanitarna”. Niemcy, funkcjonariusze III Rzeszy, otrzymali w latach 1949-2000 świadczenia min. emerytalne w wysokości 306 miliardów.
Te dane doskonale obrazują to, co pewien niemiecki dziennikarz nazwał w roku 1994 „kiczem pojednania”. Minęły trzy dekady i słowa te pozostają aktualne. A gdzie tu „wartości pojednania”? Patrząc na działania Niemiec można przyjąć, że są nimi prestiż (kto jeszcze pamięta hołubionego w Niemczech Pana Andrzeja Szczypiorskiego) i niewielkie pieniądze od „największego” darczyńcy.
Niewysoka cena za utrwalanie mitu o rozliczeniu się przez Niemców z przeszłością.
Sądzisz, volkdeutschu, że ktoś ci tu odpowie na twoim prywatmym portalu
No Leszku, co ci się z tego nie podoba? Jakieś wypowiedziane przez tych Niemców zdanie, wyraz albo litera?
Na pewno coś knują.