Rozpoczęła się modernizacja docelowej siedziby Muzeum Pamięci Mieszkańców Ziemi Oświęcimskiej. Będzie nią historyczny obiekt tzw. Lagerhausu. Muzeum jest samodzielną jednostką kultury współprowadzoną przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Powiat Oświęcimski. Rolą placówki jest upamiętnienie mieszkańców Ziemi Oświęcimskiej niosących pomoc więźniom niemieckiego obozu zagłady Auschwitz.
Planowane rozpoczęcie działalności placówki w nowym miejscu wyznaczono na początek 2022 roku.
Wokół budynku robotnicy rozstawili ogrodzenie. W pobliżu obiektu stanęły kontenery. Pracownicy firmy rozpoczęli demontaż tymczasowych zabezpieczeń obiektu, który przez wiele lat nie był użytkowany.
– Dla naszego muzeum to ważny moment, zakończył się bowiem etap wielomiesięcznych, wytężonych i jednocześnie koniecznych prac projektowych budynku. Ich zwieńczeniem było uzyskanie pozwolenia na budowę, a następnie przeprowadzenie przetargu na wykonanie robót budowlanych. Od dziś to co do tej pory było tylko aranżacją projektową, będzie fizycznie realizowane i naocznie widoczne. Należy pamiętać, iż jednocześnie wciąż trwają prace projektowe nad wystawą stałą muzeum, której realizacja będzie możliwa po zakończeniu prac budowlanych – powiedziała dyrektor MPMZO Dorota Mleczko.
Za adaptację budynku tzw. Lagerhausu w Oświęcimiu na potrzeby Muzeum Pamięci Mieszkańców Ziemi Oświęcimskiej odpowiada oświęcimska firma Arco System sp. z o.o. Obiekt znajduje się przy ulicy św. Maksymiliana Kolbego 2A. To ok. 200 metrów od byłego, niemieckiego obozu Auschwitz.
Źródło i fot: MPMZO
@hm
Podsumowując. Mieszkańcy Oświęcimia którzy zginęli lub lub cierpieli w obozie za pomoc udzieloną więźniom nie spełnili twoich oczekiwań. Ty przecież wiesz jak wygląda prawdziwy ruch oporu bo gdzieś to słyszałeś lub widziałeś na filmie. Konieczne są strzelanki i wybuchy. Błędem miejscowego ruchu oporu było to że zauważył powstanie na swoim terenie największego w dziejach obozu koncentracyjnego i zmienił priorytety. Domyślam się że zaakceptowałbyś sytuację że oni realizują swoje hobby polegające na pomocy więźniom po godzinach pracy ruchu oporu ale wcześniej niech mają chociaż ręce ubabrane farbą od malowania kotwic.
Żadnym usprawiedliwieniem dla miejscowych pewnie nie jest to że Oświęcim to nie była milionowa Warszawa gdzie przebywało może 5-10% Niemców a reszta Polacy a w Oświęcimiu pod koniec 1943 roku na 1 Polaka przypadało 3 Niemców – chyba nigdzie indziej w Polsce takich proporcji nie było.
Na koniec przypomnę że 177 mieszkańców wylądowało w obozie i 62 zginęło, zginęły też inne osoby poza tą statystyką doraźnie zabite za pomoc więźniom lub np. okrzyk „mordercy” (ktoś krzyknął z balkonu na roku Dąbrowskiego i Pl. Kościuszki). Zginęło 5 księży Salezjan i co najmniej 25 oświęcimskich kolejarzy. Zginęło 20 mieszkańców za to że miejscowi udzielili pomocy przy ucieczce więźniów i zabili 2 Niemców.
Cisza zapadła.
I chodzi mi o takie informacje że np. 27 maja 1943 roku partyzanci zaatakowali posterunek policji w Łękach, ranili jednego policjanta a dwum zabrali karabiny, 29 czerwca partyzanci napadli na niemieckiego sołtysa w Wilamowicach, dali mu 50 batów i zapowiedziali, że jak jeszcze raz będzie robić cos przeciw Polakom, to popamięta. Są gdzieś takie informacje?
Coś tam przeczytałem wynika z tego, że Sosienki to mieszkańcy z wsi koło Brzeszcz a nie ludzie z Oświęcimia. I poza pomaganiem więźniom i pomocy w ucieczkach z obozu szukałem informacji o normalnych partyzanckich akcjach: wykolejaniu pociągów, atakach na posterunki niemieckiej żandarmerii, a tu nic. Wszyscy piszą, że oddział „działał” partyzanci „działali” – ale co konkretnie robili? I zaznaczam, że nie chodzi mi o obóz, tylko o coś innego.
@Hm
Zolnierze oddziału AK Sosienki
@Hm
Probowalem kilka razy wrzucic tu link ale z automatu sa usuwane
Poszukaj
Poczytaj
Pomyśl
Więc przyznałeś że w Oświęcimiu nie było żadnej partyzantki. Ale spoko.Teraz zaraz dopiero się znajdą kombatanci którzy po 80 l. sobie nagle przypomną o brawurowych akcjach jak wysadzali i robili sabotaż.
Człowieku z ptasim rozumem, w Oświęcimiu, gdzie załoga esesmanow podczas okupacji niemieckiej liczyła nawet cztery tysiące ludzi chciałeś, aby działała polska partyzantka, nie kompromituje się swoją nieznjomoscią historii Auschwitz.
Kpij sobie kpij ale prawda jest taka że jak widać żadnych patyzantów w Oświęcimiu nie było a mężczyźni chodzili grzecznie do pracy w ig fabren. Nawet jeśli z tym mostem trochę przesadziłem to jakaś propaganda i kotwice nie przekraczały możliwości.
@Hm
Stary, ty powinieneś pisać scenariusze kryminałów 🙂
A tak na poważnie, nie przyszło ci do głowy, że działalność, do której ci tak tęskno wymaga pewnych warunków ? Albo dużego miasta – jak Warszawa, albo dużych kompleksów leśnych. W Oświęcimiu takich warunków nie było. 2 plutony żandarmerii przetrząsnęłyby całe miasteczko w godzinę.
Dlatego koncentrowano się na zapewnieniu komunikacji z obozowym ruchem oporu, dostarczaniu lekarstw, ułatwianiu ucieczek (poczytaj sobie np. o ucieczce Pileckiego).
Może nie była to działalność konspiracyjna tak efektowna jak w „Ucieczce na Atenę” (pościgi, wybuchy,…) 😉 ale dostosowana do możliwości i z całą pewnością ważna
@Hm
Przeczytaj w całości i ze zrozumieniem artykuł, który ci polecałem…
@Masterkosa
Mądrala. Przecież nie chodziło mi o dziewczyny z Oświęcimia podrzucające więźniom jedzenie (szacun), tylko taką – no wiesz – bardziej partyzancką partyzantkę, w Oświęcimiu, a nie w jakimś Skidzyniu i w innych wioskach koło Brzeszcz. Most na Sole mogliby wysadzić, szyny na Krukach rozkręcić, albo przynajmniej porozbijać szyby w knajpach dla Niemców, na murach namalować „obóz pomścimy”, itp. Słyszałeś w Oświęcimiu o czymś takim?
Bezmiar niewiedzy, ignorancji i zaprzeczanie faktom historycznym niektórych komentatorów jest porażający. Może przytoczę zamiast komentarza tylko dwie liczby. Za pomoc więźniom obozu Auschwitz trafiło tam 177 mieszkańców Oświęcimia i okolic z czego 62 zginęło. Dane te można bez problemu ustalić na podstawie badań historycznych. Zamilczcie więc niektórzy, choćby dla uczczenia pamięci Tych Bohaterów.
@Hm
Widocznie mało czytasz…
Cyt.:
'ZWZ/AK przyjął dwa zasadnicze kierunki działania: prowadzenie walki zbrojnej i niesienie pomocy więźniom. Za pośrednictwem zatrudnionych w KL Auschwitz Polaków nawiązano kontakt z więźniami: Stanisławem Furdyną, Bernardem Świerczyną i Antonim Wykrętem. Z tego źródła otrzymywano informacje o sytuacji w obozie, które trafiały do Komendy Głównej Okręgu Śląskiego w Katowicach.
Organem wykonawczym akcji pomocy był Komitet Pomocy Więźniom Obozu. Pracą kierowała Helena Stupka („Jadzia”). Wspomagało ją liczne grono mieszkanek Oświęcimia i okolic. Komitet zajmował się głównie przerzutem do obozu lekarstw, żywności, odzieży, a także przekazywaniem korespondencji.
Walkę zbrojną prowadziły oddziały: „Maruszy”, który powstał w 1941 r. pod dowództwem Jana Wawrzyczka, a także powstałe w 1942 r. dwa oddziały pod dowództwem kapitana Jana Barcika („Soła”) i sierżanta Jana Jamroza („Maczuga”). W 1943 r. trzy oddziały połączyły się i przyjęły nazwę „Sosienki”. Na czele stanął Jan Wawrzyczek.
Partyzanci „Sosienki” organizowali ucieczki z obozu oraz akcje dywersyjne, brali również udział w potyczkach z SS. W ich szeregach znalazło schronienie kilkudziesięciu zbiegłych więźniów, m.in. Stanisław Furdyna, Antoni Wykręt, Stanisław Zyguła, Jan Prejzner, Marian Szayer, Wincenty Ciesielczuk i Edward Padkowski.’
Polecam całość artykułu pt. „Pomoc mieszkańców Oświęcimia dla więźniów KL Auschwitz” – dzieje.pl
Może się nie znam, ale czy w Oświęcimiu w czasie wojny była w ogóle jakaś partyzantka? Czy zabito na przykład jakiegoś SSmana albo gestapowca, czy gdzieś podłożono bombę, pobito donosiciela? Nigdy o czymś takim nie słyszałem. Dziadkowie ani „starsi ludzie” jakich znam nigdy nie wspominali o plakatach na ulicach „wszystkie świnie siedzą w kinie”, żeby były kotwice wymalowane na ścianach, albo żeby czytali ulotki ruchu oporu, itd. A po wioskach koło Brzeszcz jacyś normalni partyzanci byli. Więc co z Oświęcimiem?
@Eugeniusz
Przesadzasz. Paru ludzi jednak za pomaganie skończyło w obozie. Nawet tylko zostawianie kanapek tam gdzie przechodzili więźniowie może bohaterstwem nie było, ale to też był dobry uczynek. Ale zgadzam się, że do kombatanctwa z tym daleko.
Eugeniusz to zwykły blagier. Czyżby Alter ego tego idioty hotina?
Jeszcze tylko co do podawania więźniom wody i kanapek. Ależ oczywiście robiliśmy to, gdy przechodzili obok naszego domu do pracy w Buna Werke. Strażnicy KL przymykali na to oczy. Można rzec, było to dozwolone. Ale wiecie kochani, nie przeszłoby by mi na myśl, by z tego powodu czuć się kombatantem. No i tyle było pomocy. Więcej się nie dało. Ale OK, piszcie sobie „historycy” te biografie. Żałosne.
Stary to jestem, ale nie głupi. Różnica jest taka, że ja tu żyłem i ja to widziałem. Literaturę znam, także proszę zaniechać próśb o douczenie. Historię można pisać w dowolny sposób. Ktoś uwierzy w to, inny w tamto. Świadków dziś mało. Mój Tata na przykład, służąc pod Żeligowskim „wyzwalał” w 1920 Wilno. Jako żołnierz nie miał wyboru. Był to przykład haniebnej agresji w suwerenność innego państwa. Wstydził się tego do śmierci. Ale powtarzam, jako żołnierz, nie miał wyjścia. Tego tematu w polskiej historii nie porusza się wcale. Polska też była okupantem. Zróbcie młodziaki o tym muzeum. Skoro macie tyle werwy. Pozdrawiam.
Panie Eugeniuszu, czy Pan zna takie powiedzenie: „Jaki stary, taki głupi” – proszę sobie to przemyśleć.
Otóż to 🙂 Już większy sens miałoby tam muzeum zbójnictwa. Niedaleko działał Ondraszek, a i jakieś rekwizyty z planu Janosika może przetrwały.
Panie Jerzy, co też poczęliby aktorzy w trzeciorzędnych teatrach Warszawy, inspicjenci w tetrach Krakowa i Poznania, kadrowe w „muzeach dla garstki zwiedzających” w Gdańsku i Wrocławiu i całe rzesze pozostałych ludzi kultury i sztuki, gdyby nie tacy szlachetni ludzie z prowincji jak Pan.
Chapeau bas !
Co za wyrachowanie panie Oświęcimer, z którego pewnie jest pan dumny. Jednak pieniądze budżetowe to także nasze pieniądze, moje i twoje. Nie bardzo jestem w stanie sobie wyobrazić jak zmusić turystów do zwiedzania takiego muzeum. Kogo to tak naprawdę obchodzi, poza paroma lokalsami? Można kazać przyjść klasom ze szkół w powiecie i nikomu więcej. Więc bedzie wielkie gmaszysko, które trzeba będzie ogrzewać, sprzątać, utrzymywać. A wystarczyłaby izba pamięci.
Pozwolicie Państwo na dwa komentarze:
@Jerzy
Panie Jerzy, pańska troska o stan budżetu Państwa budzi najwyższy szacunek. Ale…
Czy Pan myśli, że duże ośrodki miejskie a zwłaszcza Warszawa odczuwają jakieś szczególne wyrzuty sumienia z powodu utrzymywania „drogich muzeów dla garstki zwiedzających” albo teatrów, które bez kroplówki z Ministerstwa Kultury (czyli budżetu Państwa) dawno trafiłby szlag ? Bynajmniej – drenują ile wlezie. Wyzbądźmy się wreszcie tej prowincjonalnej naiwności. Rząd daje kasę to brać i nie hamletyzować. Co najwyżej prosić o dokładkę. To jest bezpardonowa walka o pieniądze budżetowe i byłoby groteskowe, gdyby biedny i prowincjonalny Oświęcim lansował się tu na strażnika publicznych pieniędzy. W Oświęcimiu nie ma pracy dla ludzi z wyższym wykształceniem. Jest szansa ten niekorzystny stan minimalnie poprawić. Mamy „honorowo” nie skorzystać ?
Jeszcze dwa zdania @Eugeniusz.
Opisał Pan swoje doświadczenia. OK, były jakie były. Ale były też inne i to całkiem sporo. Nie chcę tutaj epatować przykładami z mojej rodziny. Po prostu odsyłam do źródeł i wspomnień więźniów. Szczególne wrażenie robią pisane tuż po wojnie „Dymy nad Birkenau” Szmaglewskiej gdzie jest kilka wzmianek o roli okolicznych mieszkańców w pomocy osadzonym w KLA.
A że były też haniebne przypadki grzebania w prochach zamordowanych. No niestety chyba były. I nie martwmy się – na pewno znajdzie się ktoś kto tę stronę medalu chętnie naświetli.
Będzie to wielkie i drogie muzeum dla garstki zwiedzających.
@Eugeniusz
Twierdzenie że nie było osób które pomagały więźniom bo przecież za to zamykano w KL jest tyleż prawdziwe co twierdzenie że nie było partyzantki bo Niemcy jej zabronili a za komuny nie było opozycji bo była ona niezgodna z przepisami. Panie Eugeniuszu, to że Pana rodzina nie pomagała to nie znaczy że nie pomagali inni. To że Pan o tej pomocy nie słyszał wynika z prostego faktu że ci którzy pomagali nie nosili raczej transparentów „Pomagamy więźniom”. Moja mama jako mała dziewczynka i całe jej rodzeństwo podrzucało więźniom w umówionych miejscach jedzenie. Brat mojego taty za to że zostawił jednemu z więźniów ubranie by pomóc w ucieczce wylądował w KL. Mąż siostry mojego taty wylądował w KL za pomoc więźniom. W kręgu znajomych moich rodziców też słyszałem o osobach które pomagały więźniom.
O żadnej prospericie za okupacji nikt w mojej rodzinie i ich znajomych nie słyszał. Większość odbierała te czasy jako mniej lub bardziej przerażające.
Spytałem się kiedyś jak odebrali wejście Rosjan. Wszyscy (a większość miała poglądy antykomunistyczne) odczuli mimo wszystko ulgę i uznali to za wyzwolenie. Mimo wszystkich zastrzeżeń do tego co się stało później nikt tego nie odebrał jako okupacją porównywalną z tą niemiecką. Panie Eugeniuszu, przychodzą mi do głowy różne myśli (może niesłuszne) z jakiego powodu Panu i znajomym bardziej się ta okupacja się podobała.
Ja jestem absolutnie dumny z tego że tyle osób (ustalono ich co najmniej 1200) z ziemi oświęcimskiej pomagało więźniom na tle tego co się działo w Polsce. Nie wszyscy przy tym wiedzą że większa część ludności Oświęcimia i Brzezinki została wysiedlona.
Na marginesie, jestem ostatnim którego można by zaliczyć do sekty Kaczyńskiego
Panie Egeniuszu, proszę poczytać trochę literatury o mieszkańcach Ziemi Oświęcimskiej, niosących pomoc więźniom Auschwitz. Pana niewiedza mnie przeraziła, dlatego to Muzeum jest koniecznie potrzebne.
???
Właśnie dla tego to muzeum jest potrzebne. Miałem szczęście osobiście poznać kogoś kto tu żył podczas okupacji,co prawda wysiedlono ich do Łęk,ale jak się okazało za blisko , bo cały czas mieli wiedzę na temat tego co tu się działo.
Inny przykład: Oddział „Sosienki”.
kolejny: Kostek Jagiełło.
Jest tego dużo więcej.
Jeśli jednak owo muzeum zmieniło by się w „sanktuarium” braci k .opiewając ich bohaterskie czyny , będzie przynajmniej gdzie zaprotestować bez narażania się „pejsatym” o tradycyjne polskie ciągotki które jak wiadomo wysysamy z mlekiem naszych matek…
Że tak powiem, nie przypominam sobie mieszkańców Ziemi Oświęcimskiej niosących pomoc więźniom tutejszego KL. Za to zamykano do KL. Pamiętam z początku lat 40-tych czas prosperity, gdy zarabialiśmy w markach niemieckich i stać nas było na wszystko. Oświęcim jako miasto kwitnął. Wprawdzie czuliśmy zapach dymu i wiedzieliśmy co się tam dzieje, ale musieliśmy żyć. A potem nastał 27 stycznia 1945 roku. I zaczęła się okupacja. Tak to wygląda z mojej i moich rówieśników perspektywy. Błagam nie twórzcie nowej historii, za młodzi jesteście i nie macie o tym pojęcia. Cóż o tym wiecie. Relacje „kombatantów” w rodzaju Jarka Kaczyńskiego, który przespał stan wojenny i nawet go nie zauważył, to za mało. Nawet nie chciało mi się pisać, ale prawnuki mnie namówiły. „Dziadek, napisz jak to było naprawdę”. No to piszę.
Idea bardzo dobra. Nazwa trochę niefortunna a z całą pewnością nie marketingowa. Ale nazwę zawsze można zmienić…
Byle tylko do kierowania muzeum ściągnięto kogoś kompetentnego z zewnątrz a nie jakieś oświęcimskie spady.
Powodzenia.
Ale żeby je zamknąć,trzeba najpierw je zbudować …
To muzeum jest potrzebne,chocby po to by stanowić przeciwwagę,oraz zmusić do myślenia kierownictwo muzeum sąsiedniego.
Przecież muzea są zamknięte?!